Kurs ASYSTENT W SZKOLE POLONIJNEJ – praca końcowa Moniki Juszkiewicz

Podobno najtrudniej jest zacząć. To niezaprzeczalny fakt, ale obecnie sądzę, że dużo trudniej jest trwać i utrzymywać ten sam, albo i wyższy poziom profesjonalizmu i zaangażowania w to, co się robi. Najłatwiej jest wtedy, gdy nasza praca jest naszym hobby. Gdy na samą myśl o dniu pracy robi nam się przyjemnie i lekko.

I tak po części jest ze mną… Jestem obecnie asystentem nauczyciela, zarówno w polskiej sobotniej szkole jak i w angielskiej lokalnej szkole podstawowej. Kilka lat wcześniej uczyłam klasy 2-3 w polskiej szkole. Miałam okazję doświadczyć smaku odpowiedzialności zarówno jako nauczyciel jak i asystent. Smaku sukcesu, czasem trudów; porażki na szczęście nigdy. I oby tak zostało.

Tego, jak ważna jest rola asystenta w pracy szkół polonijnych, nauczyłam się w pierwszych latach pracy jako nauczyciel

Zawsze bardzo otwarcie mówiłam moim asystentom, czego od nich oczekuję, jakiej pomocy potrzebuję, na jakie dzieci trzeba zwracać szczególną uwagę. Asystenci mieli zawsze wgląd w konspekt zajęć, aby byli przygotowani do lekcji najlepiej jak to możliwe. Po zajęciach zawsze prosiłam o ich opinie i uwagi. Podstawą mojej współpracy z asystentami był obopólny szacunek oraz wysokie wymagania. Traktowałam ich jak profesjonalistów, ważnych członków braci szkolnej. Oni czuli się docenieni, ja miałam wsparcie i mogłam być spokojna o klasę. Bez pomocy asystenta znacznie trudniej byłoby przeprowadzić lekcje lub zabawy, zadbać o bezpieczeństwo dzieci czy zwyczajnie zaspokoić różnorodne potrzeby małych uczniów, którzy częstokroć potrzebowali merytorycznego lub emocjonalnego wsparcia.

Po kilku latach pracy, i wydawałoby się zdobycia pewnego już doświadczenia, natrafiłam na kurs dla asystentów organizowany przez Klub Nauczyciela. Postanowiłam zapisać się i zobaczyć, czego też ten kurs może mnie jeszcze nauczyć. I jak się okazało, pokazał mi całkiem sporo. Pewne zagadnienia były mi znane, ale dobrze było je sobie przypomnieć, odświeżyć wiedzę. Choćby właśnie to, jaką rolę spełnia asystent, za ile rzeczy i spraw jest odpowiedzialny, czego się od niego oczekuje. Spisana lista obowiązków i wymagań pokazała, jak szeroki jest wachlarz odpowiedzialności asystenta, jak ważną rolę odgrywa wobec dzieci, rodziców i nauczyciela.            

Kolejnymi zagadnieniami zaprezentowanymi na kursie, a które dla mnie są w ścisłej korelacji, były podstawy psychologii rozwojowej dzieci oraz rozwój emocjonalny

Pani Korolewicz przedstawiła w sposób bardzo usystematyzowany sprawy, o których wiem, ale o których łatwo zapomnieć w natłoku codziennych zajęć… Teraz już będę pamiętać o skokach rozwojowych, o tym, aby szanować emocje dzieci, ale pozwolić im iść do przodu we własnym tempie. Nie tym narzuconym przez wymagania instytucjonalne, ale tym, które dyktuje im własny rozwój i możliwości. Niestety nie zawsze jest możliwe, abyśmy mogli zaimplementować naszą wiedzę w realia szkolne, ale czasem, gdy się uda, efekty mogą być dość spektakularne. Miałam okazję doświadczyć tego podczas jednej z przerw w angielskiej szkole, w której pracuję. Obserwowałam grupę kilku ośmioletnich chłopców, którzy grali w grę King Ball, zachowując się przy tym dość agresywnie. Wykrzykiwali do siebie różne komendy, wyrywali piłkę, popychali się i „tłumaczyli” sobie zasady. Ostatecznie jeden z chłopców zdenerwował się, po czym się rozpłakał. Podeszłam do chłopca, a resztę grupy poprosiłam, aby na chwilkę usiadła i wyjaśniła mi, co się wydarzyło. Pomogłam chłopcom nazwać to, co się stało, emocje oraz czyny, jakich się dopuścili. Wytłumaczyłam im, jak ich zachowanie wpłynęło na innych. Byli zaskoczeni, jak bardzo krzywdzące mogą być ich słowa, które wykrzykiwali do siebie. Ponadto okazało się, że żaden z chłopców nie znał tak naprawdę zasad gry, nikt im wcześniej tego nie wyjaśnił. Koniec końców chłopcy ochłonęli, przeprosili się nawzajem, upewnili się, że znają zasady gry, po czym postanowili, że następnego dnia zagrają według ustalonych reguł.

A jaki był ten spektakularny efekt, o którym wspomniałam wcześniej? Ano taki, że następnego dnia nauczyciel ich klasy dał mi znać, że chłopcy opowiedzieli mu o całej sytuacji – byli zarówno zmieszani tym, co zrobili, ale i zadowoleni z siebie, bo rozwiązali konflikt, a także nauczyli się reguł gry. Jednak wisienką na torcie był fakt, że podczas przerwy cierpliwie uczyli innych kolegów, jak należy grać w King Ball i dodatkowo próbowali uspokajać tych, którzy się nieco denerwowali, gdy im coś nie wychodziło. W kolejnych dniach było podobnie. Jak dla mnie – efekt mówi sam za siebie.

Po zajęciach z panią Jarecką zdałam sobie sprawę, jak mało czasu poświęcamy w polskich szkołach na czytanie z dziećmi lub po prostu czytanie dzieciom

Wszak to jeden z tych nielicznych momentów, kiedy możemy w krótkim czasie dotrzeć do wszystkich uczniów. Zagadnienie czytania zainspirowało mnie również do tego, aby sprawdzić poziom czytelnictwa w jednej z klas. Okazało się, że niewielu uczniów czyta po polsku w domu i że rodzice także im nie czytają. Powodów było kilka, od braku książek w domu po brak czasu. Ani jedno dziecko nie powiedziało mi, że nie lubi czytać, zatem, gdy zapytałam, czy chcieliby być członkami “klubu czytelniczego” w polskiej szkole, większość uczniów bardzo entuzjastycznie odpowiedziało, że tak. Chęci są, materiały dydaktyczne w szkolnej bibliotece też. Marzy mi się, aby do klubu czytelniczego zaangażować rodziców oraz uczniów najstarszych klas. Jestem przekonana, że pozwoliłoby to zbudować niezwykle mocne relacje i pogłębić poczucie wspólnoty.

Przedostatni blok tematyczny, przygotowany przez panią Małyskę, pozostawił mnie w tak dobrym nastroju, że nawet moje własne dzieci zauważyły, że coś się zmieniło.

Przedostatni blok tematyczny, przygotowany przez panią Małyskę, pozostawił mnie w tak dobrym nastroju, że nawet moje własne dzieci zauważyły, że coś się zmieniło. Szczerze mówiąc, często wykorzystywałam zabawy z dziećmi w pracy w polskiej szkole. Zazwyczaj zabawą zaczynałam i kończyłam lekcje, zabawą uspokajałam klasę, gdy była potrzeba wyciszenia rozbrykanych uczniów. Czasem, gdy deszczowy dzień sprawiał, że wszystkim trudniej się pracowało, zabawa była wybawieniem, przerywnikiem, rozbudzała nawet najbardziej zaspane dzieci. Zabawy znałam z czasów swej młodości, głównie z harcerstwa. Mimo, że w wyborze gier kierowałam się intuicją często okazywało się, że dobrze pasowały do tematu zajęć. Nie zdawałam sobie sprawy z tego, jaką wartość merytoryczną i edukacyjną mają dobrze przemyślane, wkomponowane w konspekt lekcji zabawy twórcze. To taka nieoczywista oczywistość.

Wtorkowy wykład pani Małyskiej dodał mi energii i chęci wykorzystania tej wiedzy w praktyce. Okazja nadeszła bardzo szybko, bo już w sobotni poranek, będąc na zastępstwie w klasie nastoletnich, w obiegowej opinii nieco niezdyscyplinowanych uczniów uznałam, że początek zajęć to dobry moment na mały eksperyment – zaproponowałam im zabawę, w której bez użycia słów mieli ustawić się według daty urodzenia. Ku mojemu zaskoczeniu młodzież bardzo chętnie zaangażowała się w tą zabawę. Po chwili zapytali o inny wariant… Z przyjemnością podsunęłam im kolejne wersje zabawy, obserwując jak współdziałają w grupie, jak pomagają sobie nawzajem, jak śmieją się z własnych wygibasów. Pozytywna energia wyzwolona w czasie tych pierwszych 15 minut zabaw miała potem swoje przełożenie na spokojną, bardzo zrównoważoną pracę nad zawiłościami języka polskiego. Po tym doświadczeniu jestem jeszcze bardziej przekonana o zaletach wykorzystywania gier i zabaw integracyjno-twórczych w czasie zajęć lekcyjnych.

Nie mogę nie wspomnieć o tym, jak ważnym elementem szkolenia był wykład pani Hoch-Zielonki na temat bezpieczeństwa w pracy z dziećmi

Nie jest to temat łatwy; niesie za sobą ogromny ciężar emocjonalny i wielką odpowiedzialność. Ale zdecydowanie każdy, kto pracuje z dziećmi, musi być świadomy potencjalnych zagrożeń, próbować je wyłapać by zapobiec krzywdzie, być także świadomym procedur jak postępować, gdy dana sytuacja już jednak wystąpi. Pracownicy szkoły są ważną częścią szerszego systemu ochrony dzieci. Spoczywa na nas ogromna odpowiedzialność. Szkolenia w tym zakresie powinny być obowiązkowe dla wszystkich związanych z pracą w edukacji, gdyż bezpieczeństwo dzieci jest najwyższym priorytetem.

I tak po sześciu tygodniach kursu dla asystentów, wypełnionego ogromną ilością przydatnych informacji, mogę śmiało napisać, że będzie mi o wiele łatwiej wytrwać i utrzymać wysoki poziom profesjonalizmu i zaangażowania w to co robię jako asystent. Dziękuję Ewo, Aniu i Wam drodzy prelegenci, za wasz czas i wysoki poziom szkoleń, które dla nas przygotowaliście.

Pozostaję z serdecznym pozdrowieniem,

Monika Juszkiewicz

Monika Juszkiewicz

Jestem obecnie asystentem nauczyciela, zarówno w polskiej sobotniej szkole jak i w angielskiej lokalnej szkole podstawowej. Kilka lat wcześniej uczyłam klasy 2-3 w polskiej szkole. Miałam okazję doświadczyć smaku odpowiedzialności, zarówno jako nauczyciel jak i asystent. Smaku sukcesu, czasem trudów; porażki na szczęście nigdy. I oby tak zostało.

Wybierz walutę
GBP Funt szterling